czwartek, 15 maja 2014

iiiiiiiiiiii zdane!


Tak, zdałam prawko. Zdałam zdałam zdałam. :D
Matko, stres mnie dalej trzyma, ale mam to już gdzieś. Papierek jest.

Czyli teraz ogarniam referencje i jak najszybciej otwieram room :)

Matko, nie wierzę, że to już. Tyle załatwiania przede mną..
Trochę boję się tej mojej ogromnej walniętej decyzji. ;)


wtorek, 6 maja 2014

Hot May


Okej, daję znać, że żyję, czy coś. :D
Matury trwają, jutro te dwie najważniejsze. Ech jakoś brak mocy u mnie, więc coś czuję, że to zawalę, ale już trudno, chcę to mieć tylko za sobą.

Zaraz po maturkach mam egzamin. Matulu. Za dużo stresu w tym maju.

Dlatego też w odstresowaniu się pomaga mi:


Miałam zacząć oglądać po maturach, ale stwierdziłam, co tam, tylko kilka odcinków... Jestem na trzecim sezonie.

Jeśli zdam prawko, zaczynam pisać pracę na polski i porządnie ogarniam aupairkowanie :D Filmiki, te sprawy. Achhhh będzie pięknie.

Powodzenia wszystkim maturzystkom! Mam nadzieję, że Potop nie zalał Waszych marzeń i nie spotkamy się na weselnych poprawinach w sierpniu oraz że nigdy nie traficie do tego samego zamku, co niektórzy turyści.. :)

piątek, 18 kwietnia 2014

O prawku słów kilka


Postanowiłam napisać post, po pierwsze dlatego, iż dawno mnie tu nie było ;) a po drugie.. a nuż się komuś przyda! 

Co do kwestii au pair: dzwoniła do mnie konsultantka z APiA, Sylwia i po raz kolejny muszę stwierdzić, że jest genialna. Poznałam ją na spotkaniu, o którym pisałam wcześniej. Sama ją wybrałam na moją konsultantkę i jak na razie nie mogę się doczekać aż coś się ruszy ;) Zobaczyłam nieznany numer i pomyślałam "Ja piernicze, pewnie znowu *Witaj szanowny kliencie! Mamy dla Ciebie ofertę!*". Odebrałam z markotną miną i odezwałam się raczej chłodnym głosem. Kiedy usłyszałam "Tutaj Sylwia z agencji Au Pair in America" aż mnie zatkało. ;) Rozmowa była super, ale tak czy siak nie mogę zbyt wiele zrobić dopóki nie zdam prawka. Dlatego przejdźmy do tego. 

Ogólnie jestem osobą, którą wiele rzeczy stresuje. Serio. Wszyscy moi znajomi pozdawali prawko, a ja odkładałam to, licząc chyba, że zda się samo. Podejrzewam, że gdyby nie decyzja o wyjeździe, poszłabym na prawko może w przyszłym roku.. ewentualnie w wakacje. 
Zawsze wyobrażałam sobie siebie za kierownicą, ale to tylko moja bujna wyobraźnia. Kiedy pomyślałam, że miałabym wsiąść do samochodu i włączyć się do ruchu - aż mnie skręcało w brzuchu. 

Cały czas przy tym prawku trzymały mnie moje plany. Ale i tak na pierwszych jazdach miałam ochotę uciec mimo tej całej Ameryki. 





Kiedy zobaczyłam placyk, który w mojej miejscowości jest maluśki (ten ze zdjęcia jest tylko przykładowy :D ), stwierdziłam, że to jest niemożliwe, aby tu jeździły dwa auta na raz. Ach, i na bank stuknę w coś! 


Teraz myślę sobie, o co mi chodziło. ;) Nieee, nie jestem wybitnym kierowcą, nie myślcie sobie. Ciągle mnie opieprzają, że nie zrzucam biegu, krzywo parkuję. Jestem dopiero gdzieś w połowie wyjeżdżonych godzin. Chce tylko powiedzieć, JA - największy bojączek świata, że nie taki diabeł straszny. Jeśli się wahacie - przestańcie. Nie zostawiajcie tego na ostatni moment - jak ja. Im szybciej tym lepiej, potem tylko Wam się przyda. 

Totalnie nie czuję się mocna, jeśli chodzi o egzamin. Zarówno teoretyczny jak i praktyczny. No ale zobaczymy. Jakoś pogodzę maturę i to.

To co wiem na pewno już teraz: będę tęsknić za tymi jazdami jak jasna cholerka.

No, także trzymać kciuki! To rozkaz. 

piątek, 28 marca 2014

To zakładamy konto.

Tak, moi drodzy. A raczej moje drogie, w większości.






Jak to podsumowała Sandi "Zamiast myśleć o maturze.." 
Obie zakładałyśmy konto, obie z szerokimi uśmiechami i bijącym sercem spojrzałyśmy na świeżutkie, jeszcze puste pola. 

To jest duży krok. 
I boję się. 


Trzymam kciuki za Was wszystkie. ;*

piątek, 21 marca 2014

Fismoll


Kwestia au pair jest na razie w tym samym miejscu. W przyszłym tyg. ostatnie wykłady i zacznę ogarniać rejestrację na stronce APiA, żeby POWOLI zaczęło się coś dziać.

Dzisiejsza notka będzie o trochę innej tematyce.
Chcę opowiedzieć o moim ostatnim odkryciu. Możliwe, że wielu z Was już go zna.
Ja kiedyś usłyszałam nazwę, ale nigdy nie kwapiłam się, żeby przesłuchać, sprawdzić. Jedyne co robiłam, to jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w profilowe zdjęcie na fan page'u.



Mówię o FISMOLLu. 


Muzyka ta zawładnęła moim sercem totalnie. Od blisko tygodnia nic nie jest w stanie przebić albumu At Glade. Klimat, głos, styl - to wszystko jakby stworzone specjalnie dla mnie. Każdy dźwięk trafia w samo sedno mojej duszy.
Ktoś, kto słyszał, może powiedzieć, że wyolbrzymiam. Ale każdego rusza coś innego.
Mnie ruszyła jego muzyka.

Pozytywnym dodatkiem tego wszystkiego jest to, iż owy artysta zauroczył mnie swoją osobowością. Taką zwyczajnie prostą, radosną, bez zbędnych marudzeń, bez wymyślania i utrudniania sobie życia. 

Kolejne, co chyba najlepsze, jest fakt, iż Arek jest Polakiem. Tak mało się słyszy o dobrych, polskich artystach.

Na YouTube chyba jest dość mało utworów, natomiast jeśli macie Spotify, można przesłuchać cały album. Ja wrzucam Wam dwa utwory, reszty szukajcie, warto.




niedziela, 9 marca 2014

FIRST, once again - czyli uporządkujmy to wszystko.



Dokładnie, jak w tytule. Stwierdziłam, że trzeba zrobić tutaj porządek. Pierwsze posty były różne i właściwie nie wiadomo, co i jak. 

Większość moich znajomych już wie o Stanach - i popiera cholernie mocno (uff!), co bardzo mnie buduje i wspiera - więc chyba już nie mam wyjścia, jak tylko wziąć się do roboty i robić wszystko, żeby wyjechać. 

Jak to wszystko się zaczęło, chyba już pisałam, więc zostawię to. 
Od początku roku 2014 (właściwie już nawet od świąt) było u mnie gorąco. Decyzje, plany, obliczenia, znów decyzje i te myślenie non stop. 

Genialne prezenty od Tynki, która jest tak samo walnięta na tym punkcie, co ja <3 

 Wszystkiego najlepszego Patryku ! Wiesz czego Ci najbardziej życzę ? Żebyś spełniła swoje wszystkie marzenia a twoja mapa miejsc , które odwiedziłaś wyglądała kiedyś o tak: 


(Patryk, to ja, żeby było jasne. :D )

Potem kolejny: 

Na razie zaznaczyłam tylko Stany, Hiszpanię, Portugalię, Anglię i Irlandię, gdyż to są moje cele na pierwszym miejscu. Kiedy je zaliczę, będę zaznaczać dalej.

Ta mapka akurat jest moja i przez długi czas zastanawiałam się, skąd pada mi to światło, skoro mam okno z drugiej strony. ;d 





Jak na razie wszystko układa się pięknie. 
11 marca zaczynam wykłady na prawko. 
Niedługo też zacznę kręcić poszczególne scenki do filmiku. 
I słucham You Me At Six <3 


Podsumowując: 

Mam zamiar zrobić wszystko, żeby we wrześniu znaleźć się na szkoleniu w NY a później z moją perfect rodzinką, którą mam nadzieję znaleźć.


Trzymam kciuki za Was wszystkie ;* 




środa, 26 lutego 2014

Co nowego?

Okej, pewne decyzje wstępnie zostały podjęte.


Jadę. 
To znaczy CHCĘ. Bardzo. I jeśli wszystko wypali, koło września będę w NYC.

Nie, jeszcze nie zaczęłam załatwiać spraw związanych z agencją, gdyż pierwsze, co musi wypalić, to prawko. Dlatego też dzisiaj o godzinie 17:00 mam spotkanie organizacyjne i od marca zaczynam wykłady. Już dawno się nie stresowałam, więc czas na wyrzut adrenaliny. Nie wyobrażam sobie siebie za kółkiem, ale to nic. Mus to mus.

Twardo oszczędzam kasę, aby na wszystko starczyło.
Pracę skończyłam, gdyż doszło mi właśnie prawko, niedługo matury, muszę się zająć nauką jednak mimo wszystko.

Jak na razie totalnie jaram się sytuacją Tynki (wyjscieeawaryjnee), której zostało tylko podpisanie umowy. Ach ach, pamiętam, jak o tym marzyłyśmy, a teraz to się dzieje. Koniecznie muszę kupić jakiś gruby zeszyt.

Od czasów marzeń, plany się wielokrotnie zmieniały, aczkolwiek ja wróciłam do punktu wyjścia. Prawie. Przebrnęłam przez Camp America do Au Pair in America (wtedy nastąpiła kulminacja mojego podekscytowania), aż do Au Pair w Anglii poprzez agencję, później szukanie na własną rękę, wyczekiwanie cudownych matchów, aż w końcu dobrnęłam do momentu, w którym stwierdziłam, że do Anglii wrócę zawsze, a nie mogę być pewna, jak moje życie potoczy się dalej. Jeśli będę odkładać wyjazd do Stanów - nigdy tam nie wyjadę.
Ale spoko, całą historię opowiem Wam kiedy indziej. :)


Oto, proszę Państwa, Knurów, stolica mody, PSIEJ mody, niczym w Mediolanie.
Kocham tego mojego głuptasa, wszystko da ze sobą zrobić. :*
Mam nadzieję, że zauważyłyście to melancholijne zamyślenie na pierwszym zdjęciu. Model. <3


A tutaj, co u mnie :
1. Typowy zestaw chorowitka pospolitego. Tak, jestem chora, do jasnej ciasnej.
2. Pilne przygotowania do maturki, hihi.
3. Pati ma nowe oczy ! o.o

Że tak powiem, zbieram itemy do Stanów. Zaczynam powolutku kupować to, co będzie mi potrzebne. Jak na razie na koncie mam właśnie okulary i torebkę. Nie mogę się doczekać tych końcowych dużych zakupów.

Trzymam kciuki za wszystkie operki, które już wyjechały, które wypełniają aplikację i które nadal myślą. Buziaki ;* 


 *   *  *

PS Zapomniałam powiedzieć o bardzo osobliwej sytuacji, która mnie spotkała ostatnio. Po pracy w niedzielę, standardowo poszłam do kościoła. Przed drzwiami klęczał pan z wystawioną czapką. Pochylona głowa, niechlujny ubiór, wiadomo. Nie miałam pojęcia, czy to pijak czy człowiek chory czy po prostu biedny. Zajrzałam do portfela, miałam tylko całe 5 zł. Ostatnia moja kasa. Biłam się z myślami "Kurczę, gdybym miała 1 zł lub 2 zł ale tak całą piątkę?". Ale bijące serce, łzy w oczach i współczucie wygrały we mnie - wrzuciłam. Pan oczywiście dziękował, co wywołało u mnie potok łez przy samym wejściu. Po godzinie już nie pamiętałam, że w ogóle miałam tą piątkę przy sobie. 
Następnego dnia przyszła mi wypłata. Miałam dostać 230 zł - na koncie było 240. 
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, co sobie pomyślałam :) 

wtorek, 11 lutego 2014

spotkanie APiA


Dzisiaj byłam na spotkaniu w Katowicach z konsultantkami Au Pair in America. Właściwie to była spontaniczna decyzja. Zobaczyłam info, że takie spotkanie jest, więc stwierdziłam: JADĘ.

broszurki pozabierane, a jak.


Cóż mogę powiedzieć. Żałuję i nie żałuję poświęconego tam czasu.
Nie żałuję, gdyż spotkanie było genialne. Dziewczyny super, świetnie opowiadały o swoich przygodach, chętnie odpowiadały na wszelkie pytania. Dowiedziałam się przydatnych rzeczy zarówno o byciu au pair jak i o uczestnictwie w Camp America.

Żałuję, gdyż teraz jeszcze bardziej tego pragnę. To spotkanie dało mi wiele wieeele do myślenia. Teraz jest najlepszy czas na to wszystko. Kiedy jest się wolnym, nieograniczonym, młodym.
Jedyną przeszkodą są koszta. Nic specjalnego, program jest śmiesznie tani, ale problem w tym, że ja nie mam jeszcze prawka. Kolejny problem, muszę na wszystko zarobić sama. A trochę tego sporo.

Mam mnóstwo rzeczy do przemyślenia, przeanalizowania, przegadania z bliskimi. Help help !

Jeśli któraś z Was była tam dziś - dawać znać ! :D

PS Chciałam oficjalnie dodać swojego bloga do kategorii au pair, ale w sumie teraz wszystko stoi pod znakiem zapytania, więc .. dalej stoję w miejscu.

wtorek, 28 stycznia 2014

mess in my head.

Zacznę standardowo : miałam tyle planów na ferie ..! Nadrobię matematykę, zrobię notatki .. jasne. Niby nie wszystko jeszcze stracone, ale .. kogo ja chcę oszukać  ?

Właśnie świeżutkie, jeszcze ciepłe, wyleciały z mojej drukarki :

Plansze treningowe ! 
Dlaczego do góry nogami? Nie mam zielonego pojęcia. 
Nie jestem orłem informatycznym. 

Okej, mam pracę. Która mnie wykańcza. Ale nieważne. Nigdy się nie poddawać, to jedna z moich nowych dewiz, więc walczę ! 

Au pair? Hm. Mam okropny bałagan w głowie, wciąż coś się zmienia w tej kwestii. Agencja? Bez agencji? Czy w ogóle jechać? Czy od razu pójść na studia? A może to wszystko jest kompletnym szaleństwem? 

Szlag mnie trafia. Wszystko krzyczy do mnie, że mam spróbować. Znaki na niebie i ziemi pokazują mi, że to jest właśnie to, co powinnam zrobić. A ja, jak szalona, bronię się przed tym rękami i nogami. 

No i dzisiaj idąc za ciosem odpisałam pewnej Polce, która sama aplikowała jako moja host family na APW. Była miła, napisała maila, ale ja długo nie odpisywałam na niego. Dopiero dziś w przypływie impulsu. Ale kto wie, czy kogoś nie znalazła. 
Polska rodzina to trochę kiepski start w polepszaniu angielskiego, ale może moja mama przestanie wariować ze strachu, kiedy będzie miała możliwość porozmawiania z moją przyszłą host family. Nie, żebym już coś wiedziała w tym temacie! Mówię czysto teoretycznie.

Muszę się zabrać za angielski, serio.

Ale najpierw .. nadrobić wszystkie blogi! <3



poniedziałek, 20 stycznia 2014

So many things.

Tak, jak sam tytuł zapowiada, wiele rzeczy się dzieje. Choć to niby zwykłe dni, jakoś tak wiele się zdarzyło. A może to tylko w mojej głowie, sama nie wiem.

Kwestia au pair .. grr.. stoi w miejscu i gnije. No nic kompletnie, żadnych wieści, żadnych pozytywnych/negatywnych odpowiedzi. Zaczynam trochę wątpić w to całe przedsięwzięcie.

Piątek wieczór (choć nie tylko piątek) spędzony w połowie na rozmowie o studiach. Dlaczego wszystkim wybór kierunku przychodzi tak łatwo? Czasem wręcz naturalnie. Z tym również stoję w miejscu.
Jeszcze miesiąc temu kompletnie nie myślałam o studiach, wiedząc, jakie są moje plany od października. A teraz, kiedy wciąż taka cisza, muszę chociaż ustalić jakiś plan B.

Studniówka - genialna. Czekam z niecierpliwością na płytkę.
No i zaczęliśmy ferie. Chciałabym powiedzieć, że będę się byczyć całymi dniami. Mam tyle planów, tyle zaległych rzeczy do ogarnięcia .. M.in nadrobienie wszystkich blogów <3 No i, moja maszyna do szycia dzielnie czeka w szafie na odrobinę mojego wolnego czasu.

Dziś maturka ustna z angola - matko, co za stres ! Miałam wrażenie, że wypowiadam się jak przedszkolak, dukam, tworzę własne słowa. Pomyliłam czasy, konstrukcje, tragedia ogólnie. Wszystko ten pierdzielony stres. A tutaj, proszę, wyszło całkiem nieźle. :)

Na couchsurfingu w kółko dostaję mnóstwo nowych wiadomości i propozycji. Jedna była nawet z Maroka ! Także, cóż, jeśli kiedyś się tam wybiorę .. :D

Ale najlepszy aspekt tego tygodnia to wspólne bieganie z Tynką (wyjscieeawaryjnee) <3
Nareszcie ! Uczucie nieziemskie, czekam na więcej.


A tymczasem zostawiam Was z moją, ostatnimi czasy, najukochańszą piosenką:


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Time runs so fast.

Hello ! 

Witam w ostatnim dniu przedłużonego weekendu. :)

3 dni ze wspólnotą - ooo taaaak. Było super. Sobotni wieczór - dawno tyle się nie śmiałam. Tyle pozytywnych emocji, uśmiechniętych ludzi i dobrego jedzonka - ekipa kuchenna kochamy was. <3 
Podsumowując te 3 dni - 8 godzin snu, 48 godzin śmiechu, reszta czasu to walka z ciężkimi powiekami.


W tej notce miałam opisać Wam jak to genialne wymyśliłyśmy z Anglią. 
Cóż. 
Po powrocie do domu zastałam 6 wiadomości na Couchsurfingu. Trzy z nich były od osób z Londynu, do których wysłałam Couchrequest. 
1. Polska para - sami są właśnie w trasie, nie dadzą rady w terminie, który wybrałyśmy. Szkoda, bo oni byli naszym ulubionym typem. 
2. Turek 20-parę lat - Bardzo chętnie, ale w tym terminie niestety nie da rady, jego mieszkanie będzie zajęte. Ale mamy zostać w kontakcie jakby coś. 
3. Chłopak z Węgier, też koło dwudziestu-paru lat - też chętnie, ale musi to obgadać ze współlokatorami, gdyż nie jest pewien, czy w tym terminie będzie miał wolny pokój. Wydaje się serio w porządku, jego odpowiedź była uprzejma, zwięzła, pozytywna. 

Pozostałe trzy były od osób, które same wysłały do mnie propozycję o przenocowanie.
1. Znów Turek, jego wiadomość była bardzo krótka, niby miła, ale jakoś mnie nie przekonała. 
2. Norweg, 30 lat, wiadomość również bardzo krótka, w dodatku ma w profilu "preferowana płeć: kobieta" i "liczba osób do przenocowania: 1", więc po pierwsze odpada z powodu tej płci (nie lubię, jak facet tak pisze - to od razu mówi mi, co mu chodzi po głowie), a po drugie, nie mam zamiaru jechać gdzieś sama. 
3. Facet z Arabii Saudyjskiej, 30 lat, wiadomość fajna, ale mógłby dopiero koło marca przyjąć, gdyż teraz go nie ma. Ale znów preferred gender: female, surfers: 1. No luuuuudzieee.. 

No nic, najgorsze jest jednak to, że bilety podrożały. I to bardzo. Bilet do - o ponad 100%. Bilet powrotny - o 40 zł (na razie!). No kurczę, minęły 3 dni, a tutaj taka podwyżka ! Jestem zła, że nie ogarnęłyśmy tego wcześniej. Nie zamówiłyśmy. Teraz bilety są zbyt drogie, żeby ogarnąć taką kasę w niecałe 3 tyg. Tak więc, chyba będziemy musiały do przesunąć na jakiś inny termin. 


A tak ogólnie, wczoraj padnięta, po 3 godzinach snu, wróciłam do domu i zjechała się rodzinka, w tym 3,5-letnia córeczka mojego kuzyna. Oglądałyśmy Małego Misia Timothiego i Świnkę Peppę :D Wymarzony wieczór. Przygotowuję się do profesji au pair. :) 

Co do au pair. Wczoraj na profilu miałam 3 rodzinki, dziś jedną. I ta jedna jest bardzo obiecująca dla mnie, spodobała mi się już jakiś czas temu. Tak czy siak, ostatnio wysłałam aplikacje do ok. 6-7 rodzinek, nawet jeśli drobne rzeczy nam nie pasowały. 2 negatywy, 1 pozytyw (samotna mama, wysłałam jej wiadomość,  niestety na razie milczy)  a reszta bez odpowiedzi. Boję się, że oni wszyscy odczytali moje aplikacje, ale nie kliknęli ani w 'odrzuć ' ani w 'przyjmij' a ja tkwię w zawieszeniu i czekam na ich odzew. 

Nadal nie mam stroju na Dzień Maturzysty, który jest już w piątek - jakieś pomysły? HELP! Ale za to mam sukienkę na studniówkę i już nie mogę się doczekać sobotniego wieczoru. :) 



 Z nowości to by było na tyle - chyba, że o czymś zapomniałam. 
Jutro (jeśli jakoś ogarnę ten szalony dzień) szykuje się spotkanie z operką Darią w Gliwicach - a jednak ! :)

Także miłego leniuchowania ten ostatni wolny dzień i do kolejnego wpisu.

czwartek, 2 stycznia 2014

First

    Okej, odespałam po szalonej nocy (choć właściwie teraz już powinnam iść spać - jutro wstaję o 6) i oto 2 stycznia mogę zacząć spełniać moje pierwsze postanowienie na ten Nowy Rok.

Zacznę pisać bloga.

Tak więc zaczynamy. 

Święta minęły szybko, na odrobinie paniki, ale ostatecznie wszystko wyszło jak należy.
Okres poświąteczny .. cóż, miałam tyyyyle planów.. Nadrobię rozprawki z angola, wszystkie zadania z matmy.. Tssss. Jest drugiego stycznia, a ja dalej tkwię w tym samym miejscu, co 23 grudnia.
Anyway, zrobiłam kilka dobrych rzeczy. Które spełniają moje kolejne noworoczne postanowienie. 

Będę podejmować spontaniczne decyzje.

Tak, podjęłam dwie. Podjęłyśmy. Jedną z Tyną, drugą z Gośką. Choć mój chłopak trochę się ze mnie śmieje "Fajne mi spontaniczne, skoro planujecie to cały czas ;) ". W sumie racja. Ale sam pomysł! 
3 dni w Anglii w ferie? Why not! Jakim cudem? Wyszukane dość tanie loty, trochę uzbieranych zaskórniaków, couchsurfing jako sposób na przetrwanie nocy pod dachem (i nie mówię o dachu dworca). 
Pierwszy raz zrobię coś takiego, pierwszy raz polecę samolotem, pierwszy raz na własną rękę, pierwszy raz będę nocować u prawie nieznanych mi osób. To jest szalone w sumie. Ale kurczę, od czego jest to życie. 

Niedziela calutka spędzona z moją głośno śmiejącą się Gośką <3 
Tutaj z kolei na planowaniu szalonego wrześniowego wyjazdu do Barcelony. Ktoś chętny ? ;> 
Będzie się działo w tym roku ! 




Kolejne z magicznych postanowień, które mam zamiar spełnić (tym razem się uda!) to 

poprawię swoje żywienie i wrócę do aktywności fizycznej raz na zawsze

Kiedyś to osiągnęłam, zaniechałam, spierdzieliłam. 

Tylko jak tutaj zachować jakąkolwiek dietę, kiedy moja mama dziś dostała paczkę świąteczną z pracy - wcześnie się obudzili - a tam same smakołyki !  Schoko-bons, Nimm 2, Crispello, Kinderki, Ptasie Mleczko, moje ukochane truskawkowe cukierki i wiele wiele innych. Teraz to jest dopiero walka dla mojej zdruzgotanej słabej woli!

Kilka innych postanowień również znajduje się na mojej liście, które się spełnią. W mniejszym bądź większym stopniu, ale na pewno. 

Sylwester - magiczna noc.
Nowy Rok - dziwny dzień. ;d spędzony calutki pod kołdrą. Z rosołem i gorącą czekoladą.

A dziś, z nową energią, planowanie wypadu do Londynu. Jesteśmy bardzo bardzo blisko. Ekscytacja rośnie z każdym dniem. :) 


Jutro Kokotek ze wspólnotą, ach, będzie miło. :) Także nie ma mnie. 
Tą cudowną piosenką nastrajam się na te 3 genialne dni. 

                                     
                                  

Kiedy wrócę, opiszę poszczególne przygotowania, nie będę Was katować tak długą notką. ;) 
Lub też może traficie wcześniej na:  http://wyjscieeawaryjnee.blogspot.com/

Ubolewam, gdyż nie mogę spotkać się z operką Darią w Kato, czy gdziekolwiek. Buuuu.. Może ogarnę coś w innym terminie .. ? 

HAVE A GREAT WEEKEND PEOPLE !