wtorek, 28 stycznia 2014

mess in my head.

Zacznę standardowo : miałam tyle planów na ferie ..! Nadrobię matematykę, zrobię notatki .. jasne. Niby nie wszystko jeszcze stracone, ale .. kogo ja chcę oszukać  ?

Właśnie świeżutkie, jeszcze ciepłe, wyleciały z mojej drukarki :

Plansze treningowe ! 
Dlaczego do góry nogami? Nie mam zielonego pojęcia. 
Nie jestem orłem informatycznym. 

Okej, mam pracę. Która mnie wykańcza. Ale nieważne. Nigdy się nie poddawać, to jedna z moich nowych dewiz, więc walczę ! 

Au pair? Hm. Mam okropny bałagan w głowie, wciąż coś się zmienia w tej kwestii. Agencja? Bez agencji? Czy w ogóle jechać? Czy od razu pójść na studia? A może to wszystko jest kompletnym szaleństwem? 

Szlag mnie trafia. Wszystko krzyczy do mnie, że mam spróbować. Znaki na niebie i ziemi pokazują mi, że to jest właśnie to, co powinnam zrobić. A ja, jak szalona, bronię się przed tym rękami i nogami. 

No i dzisiaj idąc za ciosem odpisałam pewnej Polce, która sama aplikowała jako moja host family na APW. Była miła, napisała maila, ale ja długo nie odpisywałam na niego. Dopiero dziś w przypływie impulsu. Ale kto wie, czy kogoś nie znalazła. 
Polska rodzina to trochę kiepski start w polepszaniu angielskiego, ale może moja mama przestanie wariować ze strachu, kiedy będzie miała możliwość porozmawiania z moją przyszłą host family. Nie, żebym już coś wiedziała w tym temacie! Mówię czysto teoretycznie.

Muszę się zabrać za angielski, serio.

Ale najpierw .. nadrobić wszystkie blogi! <3



poniedziałek, 20 stycznia 2014

So many things.

Tak, jak sam tytuł zapowiada, wiele rzeczy się dzieje. Choć to niby zwykłe dni, jakoś tak wiele się zdarzyło. A może to tylko w mojej głowie, sama nie wiem.

Kwestia au pair .. grr.. stoi w miejscu i gnije. No nic kompletnie, żadnych wieści, żadnych pozytywnych/negatywnych odpowiedzi. Zaczynam trochę wątpić w to całe przedsięwzięcie.

Piątek wieczór (choć nie tylko piątek) spędzony w połowie na rozmowie o studiach. Dlaczego wszystkim wybór kierunku przychodzi tak łatwo? Czasem wręcz naturalnie. Z tym również stoję w miejscu.
Jeszcze miesiąc temu kompletnie nie myślałam o studiach, wiedząc, jakie są moje plany od października. A teraz, kiedy wciąż taka cisza, muszę chociaż ustalić jakiś plan B.

Studniówka - genialna. Czekam z niecierpliwością na płytkę.
No i zaczęliśmy ferie. Chciałabym powiedzieć, że będę się byczyć całymi dniami. Mam tyle planów, tyle zaległych rzeczy do ogarnięcia .. M.in nadrobienie wszystkich blogów <3 No i, moja maszyna do szycia dzielnie czeka w szafie na odrobinę mojego wolnego czasu.

Dziś maturka ustna z angola - matko, co za stres ! Miałam wrażenie, że wypowiadam się jak przedszkolak, dukam, tworzę własne słowa. Pomyliłam czasy, konstrukcje, tragedia ogólnie. Wszystko ten pierdzielony stres. A tutaj, proszę, wyszło całkiem nieźle. :)

Na couchsurfingu w kółko dostaję mnóstwo nowych wiadomości i propozycji. Jedna była nawet z Maroka ! Także, cóż, jeśli kiedyś się tam wybiorę .. :D

Ale najlepszy aspekt tego tygodnia to wspólne bieganie z Tynką (wyjscieeawaryjnee) <3
Nareszcie ! Uczucie nieziemskie, czekam na więcej.


A tymczasem zostawiam Was z moją, ostatnimi czasy, najukochańszą piosenką:


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Time runs so fast.

Hello ! 

Witam w ostatnim dniu przedłużonego weekendu. :)

3 dni ze wspólnotą - ooo taaaak. Było super. Sobotni wieczór - dawno tyle się nie śmiałam. Tyle pozytywnych emocji, uśmiechniętych ludzi i dobrego jedzonka - ekipa kuchenna kochamy was. <3 
Podsumowując te 3 dni - 8 godzin snu, 48 godzin śmiechu, reszta czasu to walka z ciężkimi powiekami.


W tej notce miałam opisać Wam jak to genialne wymyśliłyśmy z Anglią. 
Cóż. 
Po powrocie do domu zastałam 6 wiadomości na Couchsurfingu. Trzy z nich były od osób z Londynu, do których wysłałam Couchrequest. 
1. Polska para - sami są właśnie w trasie, nie dadzą rady w terminie, który wybrałyśmy. Szkoda, bo oni byli naszym ulubionym typem. 
2. Turek 20-parę lat - Bardzo chętnie, ale w tym terminie niestety nie da rady, jego mieszkanie będzie zajęte. Ale mamy zostać w kontakcie jakby coś. 
3. Chłopak z Węgier, też koło dwudziestu-paru lat - też chętnie, ale musi to obgadać ze współlokatorami, gdyż nie jest pewien, czy w tym terminie będzie miał wolny pokój. Wydaje się serio w porządku, jego odpowiedź była uprzejma, zwięzła, pozytywna. 

Pozostałe trzy były od osób, które same wysłały do mnie propozycję o przenocowanie.
1. Znów Turek, jego wiadomość była bardzo krótka, niby miła, ale jakoś mnie nie przekonała. 
2. Norweg, 30 lat, wiadomość również bardzo krótka, w dodatku ma w profilu "preferowana płeć: kobieta" i "liczba osób do przenocowania: 1", więc po pierwsze odpada z powodu tej płci (nie lubię, jak facet tak pisze - to od razu mówi mi, co mu chodzi po głowie), a po drugie, nie mam zamiaru jechać gdzieś sama. 
3. Facet z Arabii Saudyjskiej, 30 lat, wiadomość fajna, ale mógłby dopiero koło marca przyjąć, gdyż teraz go nie ma. Ale znów preferred gender: female, surfers: 1. No luuuuudzieee.. 

No nic, najgorsze jest jednak to, że bilety podrożały. I to bardzo. Bilet do - o ponad 100%. Bilet powrotny - o 40 zł (na razie!). No kurczę, minęły 3 dni, a tutaj taka podwyżka ! Jestem zła, że nie ogarnęłyśmy tego wcześniej. Nie zamówiłyśmy. Teraz bilety są zbyt drogie, żeby ogarnąć taką kasę w niecałe 3 tyg. Tak więc, chyba będziemy musiały do przesunąć na jakiś inny termin. 


A tak ogólnie, wczoraj padnięta, po 3 godzinach snu, wróciłam do domu i zjechała się rodzinka, w tym 3,5-letnia córeczka mojego kuzyna. Oglądałyśmy Małego Misia Timothiego i Świnkę Peppę :D Wymarzony wieczór. Przygotowuję się do profesji au pair. :) 

Co do au pair. Wczoraj na profilu miałam 3 rodzinki, dziś jedną. I ta jedna jest bardzo obiecująca dla mnie, spodobała mi się już jakiś czas temu. Tak czy siak, ostatnio wysłałam aplikacje do ok. 6-7 rodzinek, nawet jeśli drobne rzeczy nam nie pasowały. 2 negatywy, 1 pozytyw (samotna mama, wysłałam jej wiadomość,  niestety na razie milczy)  a reszta bez odpowiedzi. Boję się, że oni wszyscy odczytali moje aplikacje, ale nie kliknęli ani w 'odrzuć ' ani w 'przyjmij' a ja tkwię w zawieszeniu i czekam na ich odzew. 

Nadal nie mam stroju na Dzień Maturzysty, który jest już w piątek - jakieś pomysły? HELP! Ale za to mam sukienkę na studniówkę i już nie mogę się doczekać sobotniego wieczoru. :) 



 Z nowości to by było na tyle - chyba, że o czymś zapomniałam. 
Jutro (jeśli jakoś ogarnę ten szalony dzień) szykuje się spotkanie z operką Darią w Gliwicach - a jednak ! :)

Także miłego leniuchowania ten ostatni wolny dzień i do kolejnego wpisu.

czwartek, 2 stycznia 2014

First

    Okej, odespałam po szalonej nocy (choć właściwie teraz już powinnam iść spać - jutro wstaję o 6) i oto 2 stycznia mogę zacząć spełniać moje pierwsze postanowienie na ten Nowy Rok.

Zacznę pisać bloga.

Tak więc zaczynamy. 

Święta minęły szybko, na odrobinie paniki, ale ostatecznie wszystko wyszło jak należy.
Okres poświąteczny .. cóż, miałam tyyyyle planów.. Nadrobię rozprawki z angola, wszystkie zadania z matmy.. Tssss. Jest drugiego stycznia, a ja dalej tkwię w tym samym miejscu, co 23 grudnia.
Anyway, zrobiłam kilka dobrych rzeczy. Które spełniają moje kolejne noworoczne postanowienie. 

Będę podejmować spontaniczne decyzje.

Tak, podjęłam dwie. Podjęłyśmy. Jedną z Tyną, drugą z Gośką. Choć mój chłopak trochę się ze mnie śmieje "Fajne mi spontaniczne, skoro planujecie to cały czas ;) ". W sumie racja. Ale sam pomysł! 
3 dni w Anglii w ferie? Why not! Jakim cudem? Wyszukane dość tanie loty, trochę uzbieranych zaskórniaków, couchsurfing jako sposób na przetrwanie nocy pod dachem (i nie mówię o dachu dworca). 
Pierwszy raz zrobię coś takiego, pierwszy raz polecę samolotem, pierwszy raz na własną rękę, pierwszy raz będę nocować u prawie nieznanych mi osób. To jest szalone w sumie. Ale kurczę, od czego jest to życie. 

Niedziela calutka spędzona z moją głośno śmiejącą się Gośką <3 
Tutaj z kolei na planowaniu szalonego wrześniowego wyjazdu do Barcelony. Ktoś chętny ? ;> 
Będzie się działo w tym roku ! 




Kolejne z magicznych postanowień, które mam zamiar spełnić (tym razem się uda!) to 

poprawię swoje żywienie i wrócę do aktywności fizycznej raz na zawsze

Kiedyś to osiągnęłam, zaniechałam, spierdzieliłam. 

Tylko jak tutaj zachować jakąkolwiek dietę, kiedy moja mama dziś dostała paczkę świąteczną z pracy - wcześnie się obudzili - a tam same smakołyki !  Schoko-bons, Nimm 2, Crispello, Kinderki, Ptasie Mleczko, moje ukochane truskawkowe cukierki i wiele wiele innych. Teraz to jest dopiero walka dla mojej zdruzgotanej słabej woli!

Kilka innych postanowień również znajduje się na mojej liście, które się spełnią. W mniejszym bądź większym stopniu, ale na pewno. 

Sylwester - magiczna noc.
Nowy Rok - dziwny dzień. ;d spędzony calutki pod kołdrą. Z rosołem i gorącą czekoladą.

A dziś, z nową energią, planowanie wypadu do Londynu. Jesteśmy bardzo bardzo blisko. Ekscytacja rośnie z każdym dniem. :) 


Jutro Kokotek ze wspólnotą, ach, będzie miło. :) Także nie ma mnie. 
Tą cudowną piosenką nastrajam się na te 3 genialne dni. 

                                     
                                  

Kiedy wrócę, opiszę poszczególne przygotowania, nie będę Was katować tak długą notką. ;) 
Lub też może traficie wcześniej na:  http://wyjscieeawaryjnee.blogspot.com/

Ubolewam, gdyż nie mogę spotkać się z operką Darią w Kato, czy gdziekolwiek. Buuuu.. Może ogarnę coś w innym terminie .. ? 

HAVE A GREAT WEEKEND PEOPLE !